Kilka słów o Jasiu.

 

Jako dziecko, jeszcze zdrowy, był bardzo żywym chłopcem, który kochał wolność. Opowiadał, jak to uciekał z przedszkola, żeby pojeździć po Warszawie tramwajem na tzw. „cycku” lub pobiegać po Polach Mokotowskich. Gdyby kuzyn nie przyłapał go po drugiej stronie Wisły, nie wiadomo, jak by się to skończyło.

 

Zachorował na polio, gdy miał 6 lat. Wtedy jeszcze nie było szczepionki na tą chorobę.   Całymi latami próbowano go wyleczyć. Z opowieści rodzinnych wynika, że musiał być to koszmar. Przecinano mu kości, ażeby poskręcane ręce mogły przybrać użyteczną formę… nikt nie słyszał słowa skargi, tylko opowieści, jak to grał w szachy w szpitalu, czy historię  zestrzelonego pilota w podobnej sytuacji.

 

Jaś był sparaliżowany od szyi w dół, jednak nie poddawał się; nauczył się pisać trzymając długopis w zębach; dziadek zapisał go do liceum im. J. Słowackiego – normalnej szkoły, która, jak każda wtedy, nie miała najazdów, wind, podestów i tym podobnych. Wozili go do niej najpierw bracia a potem koledzy. Przyjaźnie, które tam zawarł, przetrwały do dzisiaj. W tamtym czasie zainteresował się chemią, czego o mało nie przypłacił życiem i czytał – bez przerwy, wszystko. Miał tak wiele zainteresowań, że można by było obdarzyć nimi dziesięciu ludzi, i mimo swojej ułomności, nigdy nie oczekiwał specjalnego traktowania, za to realizował swoje marzenia.

 

Postanowił pójść, a właściwie pojechać, na prawo na Uniwersytecie Warszawskim, które skończył również dzięki swojej determinacji i kolegom, bez taryfy ulgowej. Potrafił się bawić jak każdy student. W któreś wakacje popłyną pychówką z Warszawy na Mazury, gdzie, jak to opowiadał, „szwendali” się z bratem i przyjaciółmi  przez 3 miesiące. Tak zaczęła się jego przygoda z Mazurami – zorganizował jeszcze kilka takich wypraw.

 

Był pasjonatem historii. Zbierał różne starocie, ale największą jego pasją były zegary, które przywracał do życia sam lub instruując bratanków oraz broń biała. Podróżując z przyjaciółmi po Polsce, zgromadził jedną z większych prywatnych kolekcji. Były to czasy, w których pieniądz miał zupełnie inną wartość i nie było Allegro.

 

Po studiach nie pracował w zawodzie. Trochę tłumaczył, ale równocześnie zaczął działać w podziemiu i tu zacytuję słownik „Niezależni dla kultury – 1976-1989”:

 

Od 1977 roku w jego mieszkaniu mieścił się magazyn wydawnictw Niezależnej Oficyny Wydawniczej NOWA. Od połowy 1982 r. prowadził skrzynkę kontaktową – odbierał i przekazywał blachy „Tygodnika Mazowsze”. Do 1988 roku organizował produkcję oraz był księgowym Oficyny Fonograficznej CDN.

 

Pod koniec lat osiemdziesiątych kolega zaproponował Jasiowi pracę w kulejącej firmie polonijnej, na stanowisku osoby zajmującej się przekazywaniem połączeń. Jak wiemy, w tamtych czasach trudno było połączyć się z zamiejscową. Janek z własnej inicjatywy zajął się marketingiem i potem, z racji swej niebywałej uczciwości, został najpierw pełnomocnikiem  a następnie prezesem zarządzającym całkiem prężnie działającej szwalni, w której zatrudnionych było 70 osób.

 

 

W nowej rzeczywistości po 89 roku powierzono mu prowadzenie kolejnej spółki, gdzie i tym razem udowodnił, że godzien jest zaufania, którym go obdarzono.

 

Całkiem niedawno , po przeczytaniu historii o Całunie Turyńskim porzucił ostatnie wątpliwości dotyczące swojej religii. I zaczął się martwic o swoich niewierzących przyjaciół.

Mimo choroby, do końca pozostał wielki. Miesiąc przed śmiercią, gdy wszystko było już wiadome (miał przerzuty, 3 guzy w głowie), przyjął sytuację jak mężczyzna. Nie rozpaczał. Nie powiedział słowa skargi. Starał cieszyć się każdą chwilą, która mu została… Chciał spotkać swoich przyjaciół i załatwić wszystkie sprawy. Weekend poprzedzający śmierć spędził na wsi, gdzie z nieodstępującymi go na krok psami pokazywał przyjaciołom ukochane miejsca. Gdy wyjechali, zaczął powoli odchodzić. Następnego dnia poprosił o księdza, a pół godziny przed śmiercią powiedział: „Pomódl się, żebym teraz umarł”. I odszedł, tak jak chciał – szybko i nie robiąc nikomu kłopotu; 10 czerwca 2014 roku. Urodził się w 1947 roku, 10 stycznia.